środa, 28 stycznia 2015

Rozdział 6: Spotkanie

Tryb narratora

Astrid szła nieźle wkurzona do lasu. Zamierzała iść w swoje ulubione miejsce, aby sobie może toporkiem porzucać. Rodzice właśnie powiedzieli jej, że za trzy lata musi się ożenić. A najgorsze jest to, że ma do wyboru Stefana od Gesslerowej, bo inaczej nie zatrzymają wojen, lub Czkawkę, bo jest synem wodza. Ale jego nie ma więc wyboru raczej też nie ma.

Perspektywa Czkawki

- Nie ma tak, nie glebniesz mnie znowu...- powiedziałem do Szczerbatego.
Od jakiejś godziny próbuje mnie wyglebić. No co prawda mu się raz udało, ale to się nie liczyło... Powoli odchodziłem do tyłu. Nagle na... coś? wpadłem.
- Aaa!
- Sorry, łajza ze mnie. - powiedziała osoba, która na mnie wpadła.
- Taa , no chyba raczej ze mnie - odpowiedziałem.
- Co ty gadasz człowieku? Przecież jesteś smoczym jeźdźcem - powiedziała.
- Taa... - mruknąłem.

Perspektywa Astrid

Spróbowałam zdjąć mu maskę. Nie zaprzeczył. Kiedy zdjęłam mu hełm zobaczyłam te jego zielone oczy. To możliwe? Czy to na serio jest...
- Czkawka? - zapytałam.
- Yyy... Tak to ja - odpowiedział.
Przytuliłam go. Hahah, chyba się nieźle zdziwił, ale no raczej, bo w końcu to ja. Ciekawe czy mnie poznaje. Puściłam go.
- Astrid ?? - zapytał ze zdziwieniem.
- No tak - odpowiedziałam.
No nie widać, aby się ucieszył, ale ja to bym się raczej nie zdziwiła. A już szczególnie ja hahah. Nagle zza niego wychynął czarny jak noc smok. Miał równie zielone oczy i... siodło?? Zawarczał groźnie. Odruchowo się odsunęłam.
- A to jest Szczerbatek. Mój smok. No, idź się przywitać. - powiedział Czkawka.
Smok się uspokoił i powoli do mnie podchodził.
- Ale jak ty to zrobiłeś? - zapytałam.
- Aa no, po mamie mam - odpowiedział.
- Po mamie? - dodałam ze zdziwieniem.
- Yhym. Moja mama żyje i ma się bardzo dobrze - odpowiedział przewracając oczami.
Po chwili jednak się uśmiechnął. Usiedliśmy na kłodzie. Zaczęłam się bawić ze Szczerbatkiem. Skoczył na mnie i przez przypadek zadrapał mnie w rękę. Chyba zemdlałam z wrażenia xD.

Perspektywa Czkawki

No na serio teraz musiała zemdleć? Nie mogła tak z 10 minut później? No ale dobra, trzeba by ją odnieść. Wziąłem ją na ręce i dałem znak Szczerbkowi, aby został w lesie. Sam zaniosłem ją do wioski. Mam gdzieś ochrzany jakie dostane, bo dostane na pewno. Przy jej domu była mała grupka ludzi w tym jej rodzice. Podszedłem do jej ojca i mu ją oddałem.
- Co ona ma na ręce? - spytał podejrzliwie.
- To mi ewidentnie wygląda na pazury Nocnej Furii - no dzięki Śledzik, nie pomagasz...
- Co jej zrobiłeś? - znów spytał.
Ja byłem już przy lesie, gdy się odwrócił w moją stronę.
- Mordko! - krzyknąłem, ale smok się nie pojawił.
Przecież miałem z nim taki układ. Gdzie on jest? Ta sama grupa ludzi, która jeszcze przed chwilą stała koło domu Hoffersonów teraz stała już nie daleko mnie i wcale nie byli przyjaźnie nastawieni.

Tak, więc z mojej strony już tyle i tym razem nie podrzucę wam zdjęcia, ale filmik, albo raczej link do niego, ale mniejsza z tym. Jest bardzo fajnie zrobiony i wogóle fajny, więc polecam i to już na serio tyle. Na dole link do filmiku. /Night Fury

https://www.youtube.com/watch?v=rh1GvPoc4Vc - Httyd Stronger <3

środa, 21 stycznia 2015

Rozdział 5: Ostatni etap szkolenia

Perspektywa Astrid

No to dzisiaj młodszy rocznik ma ostatni etap szkolenia. My mieliśmy taki z dwa lata temu. Wygrałam ja oczywiście. W tym roku zaszczyt zabicia smoka przypada Jankowi. Wypadł najlepiej. Ciekawa jestem co tam u Czkawki... chociaż w sumie, dlaczego ja się nim wogóle przejmuję? Już praktycznie cała wioska zgromadziła się przy arenie. Ostatni, czyli ja, Smark, Śledzik i bliźniaki zajęliśmy swoje miejsca. Zaczyna się.

Perspektywa Czkawki

Dzisiaj mają na Berk ostatni etap szkolenia. Skąd o tym wiem? Hmm... mam znajomości tu i tam... Ale nie ważne. Muszę jakoś zapobiec zabiciu kolejnego smoka.
- Mamo? - powiedziałem wchodząc do jej pokoju.
- Co jest? - zapytała
- No wiesz, na Berk mają dziś ostatni etap szkolenia. - powiedziałem
- Hmm... To idziemy. Zbieraj się.- odpowiedziała.
Po niecałych 5 minutach byliśmy już na miejscu. Widać z daleka, że już się zaczęło. Cała wioska była zebrana przed areną. W środku był jakiś młodszy chłopak z mieczem i tarczą. Na drugim końcu stał dość wystraszony śmiertnik zębacz. Czyli ze smokiem łatwo pójdzie. Mama została za skałą a ja poleciałem tam.
- Stop! - krzyknąłem.
Wylądowaliśmy na dachu akademii. Wszyscy popatrzyli się na nas.
- Czego chcesz? - zapytał wódz.
- Tego smoka - odpowiedziałem stanowczo.
- Ten smok jest mój - powiedział.
- Ten smok nie jest niczyj, a już na pewno nie twój. Pozostaje wolny i zabiorę go stąd czy tego chcesz czy nie - takie trochę pyskowanie ale prawdę mówię.
- Kim ty jesteś że tak się do wodza zwracasz? - zapytał Pyskacz, który stanął obok Stoicka.
- Żebyś ty wiedział kim ja jestem - Hah mistrz w pyskowaniu.
- To może mnie olśnij? - też ma zdolności ten nasz Pyskacz.
- Sorry ale nie skorzystam - zaśmiałem się. - To, że wasz wódz nie umie nawet syna przy sobie zatrzymać to już nie jest moja wina. Smoka nie trzyma tym bardziej.
- Skąd o tym wiesz? - zapytał, tym razem sam wódz.
- Nie wiesz dużo, dłużej żyjesz. - odpowiedziałem.
- Weź sobie go - no wreszcie.
Zeskoczyłem z dachu wprost do akademii. Powoli podszedłem do smoka. Od razu dał mi się dotknąć. Kazałem mu stąd odlecieć, i polecieć do Smoczego Sanktuarium. Posłusznie wykonał moje polecenie. Ja powróciłem do mojego Szczerbatka.
- Ten smok nie chce cię czasem zjeść? - zapytało jakieś dziecko.
- Jak chcesz to się go zapytam - odpowiedziałem.
- Wrrauuu...
- Mówi, że tylko czasem - powiedziałem.
Kilka osób się zaśmiało. Szczerbek polecił mi się schylić. Zrobiłem tak. Chwilę potem topór przeleciał nad moją głową i wbił się w drewniany pal. Wiem już, że ludzie ani trochę się nie zmienili. A taką miałem nadzieję, że jednak. Szkoda.
- Sorry za niego, durny jest. - krzyknęła do mnie blondynka z pierwszego rzędu.
- Nie zmieniliście się ani trochę. Szkoda - powiedziałem.
Wsiadłem na Szczerbatego i poleciałem do mamy. Coś mi się tak zdaje, że trochę długo na mnie czekała, ale jakoś nie chce mi się z nią gadać.
- Mordko, w chmury. - powiedziałem do smoka.
Smok wystrzelił do góry i po ułamku sekundy już nas nie było. Może jednak sobie zwiedzę? No nie wiem...

Perspektywa Valki

Czyżby mój synek na Berk został. No to teraz jeszcze trzeba się dowiedzieć dlaczego, bo może jednak być ciekawie.
- Chmuroskok, w chmury. - powiedziałam do smoka.
Chmuroskok skierował się w górę i po chwili też nas nie było.

Czyżbym znów się rozpisała? No na to wychodzi, ale dobra, więcej dla was do czytania, bo mam nadzieję że chociaż parę osób to czyta i że tym osobom się podoba moje opowiadanie. /Night Fury

środa, 14 stycznia 2015

Rozdział 4: Sen

Perspektywa Czkawki
Siedzę na kamieniu gdzieś koło lasu.Nie poznaję tego miejsca. Najdziwniejsze jest to, że siedzę i nie mogę się poruszyć. Pokierowałem oczy w górę. Kłębiły się tam coś jakby chmury, ale takie nie typowe. Usłyszałem głos. Matko święta, znowu mi tu proroctwa będą dowalać...
- Cześć.
- No elo, co znowu?
- Przepowiednia...
- No to dawaj, byle szybko.
- A więc pierwsza sprawa: kiedy będziesz miał 20 lat weźmiesz udział w wojnie. Szczegółów dowiesz się jakiś tydzień lub 2 przed. Ta wojna będzie z twym największym wrogiem.
- Czyżby Drago?
- Dokładnie.
- A ta druga rzecz?
- Niedługo po wojnie spotkasz wielką miłość. Nie mogę Ci zdradzić w tej sprawie nic więcej. Dowiesz się w odpowiednim czasie.
- Tyle?
- No tak, raczej tak.
- No to chce się obudzić.
- Załatwione.
Obudziłem się zaraz po tej (jakże fascynującej) rozmowie. Tak się zastanawiam... Co mu odbiło ?? Kurde, wojna z Drago? Już wystarczająco dużo razy tą jego gębę widziałem. Taa, a ta druga sprawa to jak dla mnie nawet bez komentarza. Osobiście uważam, że go już to reszty powaliło. Nawet mimo tego, że jest tym walonym prorokiem.

Tak więc to tyle z tego rozdziału, ponieważ w nim opisywałam tylko sen Czkawki (a ta analiza to taki gratis xD). Tak... To na razie. /Night Fury

środa, 7 stycznia 2015

Rozdział 3: Matka

Perspektywa Valki
Kto to? Przyleciał na nocnej furii na wyspę, gdzie aktualnie nocuję. Czemu tu? Eee... Długa historia. Wygląda jak ten Smoczy Jeździec. No to raz się żyje. Idę tam.
- Smoczy Jeździec? - zapytałam
Perspektywa Czkawki
O Boże, ale mnie ta osoba przestraszyła. Ale tak wogóle... kto to niby jest? Też ma taki jakiś dziwny strój z maską, i co lepsze... smoka. Nie widziałem jeszcze tego gatunku.
- Yyy... tak? - odpowiedź? Hmm.. powiedzmy, że tak.
Trzeba przewidzieć każdą możliwą opcję:
1. To może być wróg, który mnie zabije.
2. To może być przyjaciel, który mi pomoże.
3. Ta osoba może chcieć Szczerbatka.
Aaa co mi tam. W końcu raz się żyje. Jak nie zaryzykujesz to możesz stracić xD. (Wiem, że to inaczej idzie, ale kij z tym. U mnie jest tak xD.) Zdjąłem chełm. Teraz jego/jej ruch. Również zdjęła (wtf?) maskę. Tą osobą była kobieta koło nwm, 40?
- Czkawka? Czy to możliwe? - odezwała się.
- Czy ja cię tak wogóle znam? - zapytałem.
- Nie. Byłeś jeszcze dzieckiem. Ale matka... nigdy nie zapomina. - odpowiedziała.
Co?? Że niby ona jest moją matką? Przecież moja mama nie żyje. Wszyscy mi mówili, że pożarły ją smoki. Podpytam, to może się czegoś dowiem. Muszę być pewnym, co do tej wiadomości.
- Skąd mam wiedzieć, że nie kłamiesz? - podchwytliwe xD.
- No, znam twoją datę urodzenia, imię, nazwę wyspy na której mieszkasz... co chcesz. - odpowiedziała.
- Ok. Powiedzmy, że ci wierzę. - powiedziałem.
- Leć za mną. Coś ci pokażę. - odparła.
- Chciałbym, tylko tyle, że nie jest to zbyt możliwe. - stwierdziłem. - Szczerbatek, chodź tu.
Smok zostawił jakieś dzikie zwierzęta i podbiegł do mnie. To dziwne jak na niego, ale dopiero zauważył, że ktoś się tutaj zjawił. Pokazałem jej przedziurawioną Szczerbatkową lotkę.
- On nie może sam latać? - zapytała.
- No nie... bo ja go ten... zestrzeliłem, yyy ale spoko, wybaczył mi. Prawda Mordko? - zwróciłem się to smoka.
On liznął mnie w rękę na znak, że się zgadza.
- Jak możesz to naprawić? - zapytała znów.
- Jakiegoś materiału potrzebuję. - odpowiedziałem.
- Taki może być? - zapytała podając mi kawałek jakiegoś materiału.
Nadawał się idealnie. Co prawda nie na długo wytrzyma, ale na jeden lot chyba wystarczy.
- Idealne. Dzięki. - odparłem.
Szybko naprawiłem zastępczą lotkę. Ruszyliśmy w drogę. Po niedługim jak dla mnie czasie dotarliśmy na miejsce.
Było to takie jakby lodowe królestwo, że tak powiem. Była to bardziej lodowa góra z takimi szpikulcami, tez z lodu. Naprawdę piękne, jak dla mnie. Okazało się, że to jest Smocze Sanktuarium. Rządzi tam smok z gatunku alfa, których niestety niewiele już żyje. Panuje on nad wszystkimi smokami i się też nimi opiekuje. A powracając do Sanktuarium, jest ono schronieniem dla wszystkich smoków różnego gatunku. Siedliśmy w jednym z pokoi, które znajdowały się po lewej stronie tego miejsca. Opowiedzieliśmy sobie o sobie chyba raczej wszystko. Myślę, że nieźle wkurzyła się na Stoicka. Haha, i opowiedziałem jej jeszcze o mojej ostatniej wizycie w lochach u Dragusia. Trochę je udekorowałem. No przynajmniej moją celę. Potem poszedłem do pokoju i w kimę. To był ciężki dzień. Szybko zasnąłem.

Taki trochę dłuższy niż tamte wyszedł, ale jest dobrze. Za tydzień będzie ciekawy rozdział, ale nie będę zdradzać z czym. Mogę jedynie powiedzieć, że to wyjaśni sprawy, co do kilku następnych rozdziałów, które się tu pojawią. /Night Fury

czwartek, 1 stycznia 2015

Wiem, że spóźnione i to bardzo, ale:

Szczęśliwego Nowego Roku,
I żeby ten rok był lepszy od poprzedniego!

Życzymy my,  Night Fury i Łaciata!