Perspektywa Valki
Kto to? Przyleciał na nocnej furii na wyspę, gdzie aktualnie nocuję. Czemu tu? Eee... Długa historia. Wygląda jak ten Smoczy Jeździec. No to raz się żyje. Idę tam.
- Smoczy Jeździec? - zapytałam
Perspektywa Czkawki
O Boże, ale mnie ta osoba przestraszyła. Ale tak wogóle... kto to niby jest? Też ma taki jakiś dziwny strój z maską, i co lepsze... smoka. Nie widziałem jeszcze tego gatunku.
- Yyy... tak? - odpowiedź? Hmm.. powiedzmy, że tak.
Trzeba przewidzieć każdą możliwą opcję:
1. To może być wróg, który mnie zabije.
2. To może być przyjaciel, który mi pomoże.
3. Ta osoba może chcieć Szczerbatka.
Aaa co mi tam. W końcu raz się żyje. Jak nie zaryzykujesz to możesz stracić xD. (Wiem, że to inaczej idzie, ale kij z tym. U mnie jest tak xD.) Zdjąłem chełm. Teraz jego/jej ruch. Również zdjęła (wtf?) maskę. Tą osobą była kobieta koło nwm, 40?
- Czkawka? Czy to możliwe? - odezwała się.
- Czy ja cię tak wogóle znam? - zapytałem.
- Nie. Byłeś jeszcze dzieckiem. Ale matka... nigdy nie zapomina. - odpowiedziała.
Co?? Że niby ona jest moją matką? Przecież moja mama nie żyje. Wszyscy mi mówili, że pożarły ją smoki. Podpytam, to może się czegoś dowiem. Muszę być pewnym, co do tej wiadomości.
- Skąd mam wiedzieć, że nie kłamiesz? - podchwytliwe xD.
- No, znam twoją datę urodzenia, imię, nazwę wyspy na której mieszkasz... co chcesz. - odpowiedziała.
- Ok. Powiedzmy, że ci wierzę. - powiedziałem.
- Leć za mną. Coś ci pokażę. - odparła.
- Chciałbym, tylko tyle, że nie jest to zbyt możliwe. - stwierdziłem. - Szczerbatek, chodź tu.
Smok zostawił jakieś dzikie zwierzęta i podbiegł do mnie. To dziwne jak na niego, ale dopiero zauważył, że ktoś się tutaj zjawił. Pokazałem jej przedziurawioną Szczerbatkową lotkę.
- On nie może sam latać? - zapytała.
- No nie... bo ja go ten... zestrzeliłem, yyy ale spoko, wybaczył mi. Prawda Mordko? - zwróciłem się to smoka.
On liznął mnie w rękę na znak, że się zgadza.
- Jak możesz to naprawić? - zapytała znów.
- Jakiegoś materiału potrzebuję. - odpowiedziałem.
- Taki może być? - zapytała podając mi kawałek jakiegoś materiału.
Nadawał się idealnie. Co prawda nie na długo wytrzyma, ale na jeden lot chyba wystarczy.
- Idealne. Dzięki. - odparłem.
Szybko naprawiłem zastępczą lotkę. Ruszyliśmy w drogę. Po niedługim jak dla mnie czasie dotarliśmy na miejsce.
Było to takie jakby lodowe królestwo, że tak powiem. Była to bardziej lodowa góra z takimi szpikulcami, tez z lodu. Naprawdę piękne, jak dla mnie. Okazało się, że to jest Smocze Sanktuarium. Rządzi tam smok z gatunku alfa, których niestety niewiele już żyje. Panuje on nad wszystkimi smokami i się też nimi opiekuje. A powracając do Sanktuarium, jest ono schronieniem dla wszystkich smoków różnego gatunku. Siedliśmy w jednym z pokoi, które znajdowały się po lewej stronie tego miejsca. Opowiedzieliśmy sobie o sobie chyba raczej wszystko. Myślę, że nieźle wkurzyła się na Stoicka. Haha, i opowiedziałem jej jeszcze o mojej ostatniej wizycie w lochach u Dragusia. Trochę je udekorowałem. No przynajmniej moją celę. Potem poszedłem do pokoju i w kimę. To był ciężki dzień. Szybko zasnąłem.
Taki trochę dłuższy niż tamte wyszedł, ale jest dobrze. Za tydzień będzie ciekawy rozdział, ale nie będę zdradzać z czym. Mogę jedynie powiedzieć, że to wyjaśni sprawy, co do kilku następnych rozdziałów, które się tu pojawią. /Night Fury
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz